Kot i lis

Był sobie pewnego razu kot. Taki zwykły, pręgowaty myszołowca. I pewnego razu ten kot poszedł sobie, sam jeden, na daleką wyprawę do strasznego, ciemnego lasu. Szedł, szedł, aż napotkał lisa. Rudego lisa.
Popatrzył lis na kota.
Ktoś ty, pyta.
Jestem kotem, odpowie na to kot.
Ha, powiada lis, a nie boisz się kocie łazić sam po lesie? A jak będzie król jechał na łowy, to co? Z psami, z osacznikami, na koniach? Powiadam ci kocie, mówi lis, łowy to straszna bieda dla takich, jak ty i ja. Ty masz futro, ja mam futro, łowcy nigdy nie darują takim jak my, bo łowcy mają narzeczone i kochanki, a tym łapy marzną i szyje, to robią z nas kołnierze i mufki dla tych dziwek do noszenia. 
I dodał lis: Ja, kocie, umiem ich przechytrzyć, mam na tych myśliwych tysiąc dwieście osiemdziesiąt sześć sposobów, taki jestem przebiegły. A ty, kocie, ile masz sposobów na łowców?
A kot na to: Ja, lisie, nie mam żadnych sposobów. Ja umiem tylko jedno  - hyc na drzewo. To powinno wystarczyć, prawda?
Lis w śmiech.
Ech, mówi, ależ z ciebie głupek. Zadzieraj twój pręgowany ogon i zmykaj stąd, zginiesz tu jeśli cię łowcy osaczą.
I nagle, ni z tego ni z owego, jak nie zagrają rogi! I wyskoczyli z krzaków myśliwi, zobaczyli kota i lisa, i na nich!
I na nich, wrzeszcząc, dalejże, obedrzeć ich ze skóry! Na mufki ich, na mufki! I poszczuli psami lisa i kota. A kot hyc na drzewo, po kociemu. Na sam czubek. A psy lisa cap! Zanim rudzielec zdążył użyć któregokolwiek ze swych chytrych sposobów, już był z niego kołnierz. A kot z czubka drzewa namiauczał i naparskał  na myśliwych, a oni nic mu nie mogli zrobić, bo drzewo było wysokie jak cholera. Postali na dole, poklęli na czym świat stoi, ale musieli odejść z niczym. A wówczas kot zlazł z drzewa i spokojnie wrócił do domu.
Źródło: Andrzej Sapkowski "Wiedźmin: miecz przeznaczenia"